środa, 21 września 2016

Siedmiu wspaniałych...

... czyli 7 najmniej znanych konstrukcji pancernych II wojny światowej


Każdy interesujący się choć w najmniejszym zakresie tematyka II wojny światowej kojarzy najpopularniejsze czołgi używane podczas konfliktu - radzieckie T-34, amerykańskie M4 Sherman czy niemieckie Pantery i Tygrysy. Zapominamy jednak o konstrukcjach mniej znanych, które miały większy lub mniejszy wpływ na działania wojenne podczas najbardziej krwawego konfliktu w historii świata. Trudno opisać każdą nieznaną maszynę, dlatego wybrałem 7 najciekawszych, które trafiły do, nazwijmy to, produkcji seryjnej czyli wyszły poza deski kreślarskie i fazę prototypu.

T-34/76 uzbrojone prawdopodobnie w działo 76,2 mm L-11 albo F-34 76,2 mm.


1. Czołg pościgowy z antypodów- Sentinel AC1 - AC3


Australia w momencie wybuchu II wojny światowej nie posiadała rozwiniętego przemysłu pozwalającego na budowę własnych pojazdów pancernych, ba, nie miała nawet przemysłu motoryzacyjnego z prawdziwego zdarzenia, który można w razie konfliktu przestawić na produkcję wojenną. Sytuacja zrobiła się jeszcze poważniejsza wraz z gwałtownymi postępami wojsk japońskich na Pacyfiku. 

Prace nad Sentinelem rozpoczęły się jeszcze w listopadzie 1940 r., pierwsze prototypy pojawiły się już w lipcu 1941, a egzemplarze seryjne - w styczniu 1942 r. Na rozpoczęcie produkcji miało niewątpliwie wpływ wypowiedzenie przez Australię i państwa alianckie wojny Japonii.

Sentinel AC1
Pierwsza wersja, AC1 (od "Australian Cruiser 1") był uzbrojony w 2-funtową armatę OQF Mk IX (40 mm) i 2 karabiny maszynowe 7,62 mm. Czołg napędzały trzy silniki Cadillaca o mocy 86 kW (117 KM) i pojemności 5,7l pracujących w układzie „liścia koniczyny”. Wały napędowe ze wszystkich silników spotykały się w skrzyni transferowej umieszczonej pod wieżą armatnią, a stamtąd pojedynczy wał przechodził do przodu do głównej skrzyni przekładniowej. Załogę stanowiło 5 żołnierzy.

Sentinel AC3
Dosyć szybko okazało się, że działo 40 mm jest niewystarczające do przebicia pancerzy wielu czołgów, z którymi Australijczycy mieli się zetknąć, a jeśli nie niewystarczające, to na pewno nie wystarczająco skuteczna. W wersji AC3 zastosowano 25-funtową haubicoarmatę Royal Ordnance QF 25-pounder i zastąpiono układ "liścia koniczyny"trzema identycznymi silnikami pracującymi na wspólnym wale korbowym. Kolejną wersję, AC4 uzbrojono w świetne 17 funtowe działo ppanc. (76,2 mm).

Sentinel AC4
Sentinele nie ujrzały boju, służyły bowiem przede wszystkim do szkoleń, zastąpione w jednostkach liniowych przez masowo produkowane czołgi amerykańskie i brytyjskie. Ogółem wyprodukowano 66 egzemplarzy czołgu wszystkich wersji. Sentinele osiągały prędkość 48 km/h i miały zasięg do 320 km.


2. "Jak się nie ma co się lubi..." czyli fińskie działo samobieżne B-42

W 1941 r. Finowie przyłączyli się do niemieckiego ataku na ZSRR, w ramach tzw. "wojny kontynuacyjnej", chcąc odzyskać tereny tracone w wyniku wojny zimowej. Aby zapewnić swoim żołnierzom właściwe wsparcie, Finowie postanowili stworzyć działo szturmowe, powstałe ostatecznie z połączenia brytyjskiej haubicy 4,5 cala (114 mm) i podwozia zdobycznych radzieckich czołgów lekkich BT-7. Ze względu na nikłą ilość dostępnych materiałów udało się skonstruować jedynie 18 dział oznaczonych jako "BT-42". Zastosowanie konstrukcji wieżowej (a nie tak jak w przypadku większości dział samobieżnych - bezwieżowej) pozwoliła trzyosobowej załodze na większą elastyczność działania.
BT-42 w Muzeum Czołgów w Parola.


BT-42 pojawiły się na froncie w 1943 r. gdzie użyto ich przeciwko sowieckim umocnieniom nad rzeką Świr. Działo, mimo ogromnego kalibru, okazało się bezskuteczne przeciwko nieprzyjacielskim czołgom, zwłaszcza nowszym modelom T-34. Niewiele dało opracowanie amunicji przeciwpancernej. Dodatkowymi wadami była wysoka sylwetka, ułatwiająca trafienie przez nieprzyjaciela, a także silniki, które miały w 1943-44 już 3-4 lata, a o wymianę silników raczej trudno z wiadomych względów.

Rysunek techniczny BT-42, zwróćcie uwagę na podobieństwo do wieży radzieckiego KW-2.

Do końca wojny dotrwało 10 egzemplarzy BT-42, do dnia dzisiejszego (podobno forma niepoprawna) tylko jeden, wystawiony obecnie w Muzeum Czołgów w Parola.


3. Zdobywca Singapuru - japoński Typ 95 Ha-Go

Japońskie czołgi II wojny światowej uchodzą za jedne z najgorszych pojazdów tego typu używanych podczas konfliktu. Konkurować z nimi mogą chyba jedynie włoskie i brytyjskie czołgi lekkie, z tym, że Brytole wyprodukowali kilka całkiem udanych maszyn (chociażby Cromwelle, czy amerykańskie Shermany, na których zamontowano brytyjskie działo 17-funtowe), Włosi i Japończycy - niekoniecznie. W przeciwieństwie jednak do swoich sojuszników, "pancerni samurajowie" osiągali w boju pewne sukcesy, przynajmniej w latach przedwojennych i początkowej fazie konfliktu, o czym dalej.
Typ 95 z 7 Pułku Czołgów zniszczony na wyspie Tinian

Na początku lat trzydziestych japońska armia zgłosiła zapotrzebowanie na nowy wóz bojowy przeznaczony dla jednostek piechoty zmechanizowanej. Wersja prototypowa została zaprezentowana w 1934 r., dwa lata później ruszyła produkcja masowa. Typ 95 stał się nie tylko podstawowym czołgiem japońskich sił zbrojnych, lecz także najliczniej produkowanym - wg japońskich źródeł, zakłady Mitsubishi Heavy Industries wyprodukowały 2378 egzemplarzy, co oczywiście jest niewielką ilością w porównaniu np. z 49 tysiącami Shermanów.


Tu należałoby rozszyfrować nazwę nazwę japońskiego czołgu. W sposób dosyć łatwy do przyswojenia sposób zrobiono to na Wikipedii - "Podczas testów, a także w zakładach Mitsubishi Heavy Industries czołg oznaczony był jako Ha-Go. Ha jest trzecią sylabą japońskiego "alfabetu" (iroha). W nazewnictwie stosowanym w Mitsubishi oznaczało to, iż jest to trzeci model czołgu, po Typ 89 Chi-Ro (Yi-Go) i czołgu ciężkim Typ 95, wyprodukowany w tej firmie. Spotykane są też nazwy Ke-Go i Kyu-Go (po japońsku: "dziewięćdziesiąt pięć").

Największą zaletą czołgu była niewątpliwie jego szybkość maksymalna wynosząca 45 km/h czyli jedynie 7 km/h mniej niż prędkość radzieckiego "autostradowego" czołgu BT-5 poruszającego się na gąsienicach. Pojazd miał niewątpliwie więcej wad.
  1. Po pierwsze, opancerzenie. Już w latach 30-tych japońscy oficerowie opiniujący pojazd narzekali na 12 cm stali chroniące załogę. Co więcej, płyty montowane na szkielecie z kątowników były za pomocą nitów i śrub, a jedynie tam, gdzie pozwalała na to technologia, używane było spawanie. Trafienie w nitowany pancerz, pomijając jego relatywnie niska grubość, mogło zakończyć się masakrą załogi poszatkowanej latającymi nitami.
  2. Po drugie, uzbrojenie. Działo 37 mm było w stanie przebić pancerz o grubości 45 mm z odległości 300 m i 25 mm z 500 m (o około 100 m gorzej niż działo Boforsa).
  3. Po trzecie, zaangażowanie dowódcy w obsługę działa - podobny błąd popełniono przy konstruowaniu czołgów francuskich.
Rysunek techniczny Typ 95

Początkowe sukcesy japońscy pancerniacy zawdzięczali nie wyższości technicznej, a albo elementowi zaskoczenia (jak w przypadku Brytyjczyków w Singapurze), albo braku przeciwnika uzbrojonego w broń pancerną lub przeciwpancerną. Sytuacja uległa zmianie kiedy Typ 95 starły się z amerykańską piechotą morską uzbrojoną w skuteczną broń przeciwpancerną, nie mówiąc już o znacznie lepszych czołgach i wsparciu. 





50 egzemplarzy czołgu sprzedano Tajlandii, gdzie służyły do 1952 r. kiedy zastąpiono je amerykańskimi M24 Chaffee. Czołgi zdobyte na Armii Kwantuńskiej w 1945 Sowieci przekazali chińskim komunistom, którzy użyli ich przeciwko Kuomintangowi.

4. Niedoceniony i niewłaściwie wykorzystany - Somua S-35 


O Francuzach podczas drugiej wojny światowej powstały niezliczone żarty i anegdoty. Zarzucamy im, że zostawili Nas na pastwę losu we wrześniu 1939 r. (choć już w drugim tygodniu polska obrona się posypała i francuska armia, zdemobilizowana praktycznie od końca I wojny światowej nie zdążyła się "zebrać"), śmiejemy z porażki w 1940 r. Prawda jest taka, że we Francuzach nadal żywe były obrazy krwawych starć w okopach z lat 1914-18, a społeczeństwo francuskie odzwyczaiło się od wojny. Zawiodło również francuskie dowództwo i doktryna walki, w tym interesująca Nas doktryna walki pancernej, polegająca przede wszystkim na użyciu czołgów jako broni wsparcia piechoty.
Rysunek techniczny czołgu Somua S-35

Na uwagę zasługuje wiele francuskich konstrukcji pancernych, które z łatwością mogły poradzić sobie z większością niemieckich czołgów. Najbardziej, moim zdaniem, zapomnianym czołgiem jest Somua S-35, powstały w wyniku reorganizacji francuskich jednostek kawalerii w latach trzydziestych.


Somua używana przez Niemców
Nowością we francuskiej konstrukcji było zastosowanie, jako w pierwszym czołgu na świecie, techniki odlewania zarówno wieży jak i kadłuba, która zastąpiła zawodne nitowanie. Nowatorskie rozwiązanie stanowił także elektryczny napęd wieży, który znacznie ułatwiał prowadzenie ognia w walce manewrowej. Co więcej, w czołgach Somua powszechniej montowano radiostacje, podczas gdy najczęściej spotykaną formą komunikacji między załogami czołgów w latach trzydziestych była komunikacja ręczna.


Kolejnymi zaletami czołgu było silne opancerzenie (20 - 40 mm vs maksymalnie 20 mm w przypadku najcięższego niemieckiego czołgu w 1940 r. czyli PzKpfw IV Ausf. A) i przyzwoite uzbrojenie czyli działo Puteaux SA 35 kalibru 47 mm L/32 z zapasem 84 pocisków, które mogło zniszczyć właściwie każdy nieprzyjacielski czołg.





Wady? Przede wszystkim zaangażowanie dowódcy w obsługę działa (załogę czołgu stanowiły 3 osoby), trudno uznać za nią błędną doktrynę użycia, która była winą dowództwa, nie konstruktorów czołgu. 

Do 1 maja 1940 roku do jednostek zostało przekazanych 416 sztuk S-35, które wzięły udział m.in. w bitwach pod Arras i pod Hannut. Zdobyte egzemplarze Niemcy używali głównie do szkolenia załóg, część przekazali swoim sojusznikom (Włochom, Węgrom i Bułgarom).


5. Mały sojusznik III Rzeszy - rumuńskie niszczyciele czołgów TACAM T-60 i R-2 TD

Rumunia była, wbrew nagłówkowi, istotnym sprzymierzeńcem hitlerowców, głównie ze względu na pola roponośne w Ploeszti, napędzające właściwie niemiecką machinę wojenną. Bukareszt co prawda zachowywał w pierwszych latach wojny neutralność, o przystąpieniu do wojny zdecydowano dopiero w czerwcu 1941 r. wraz z rozpoczęciem operacji "Barbarossa". Państwom Osi udało się co prawda pokonać linie obronne Sowietów, zamykając miliony z nich w morderczych kotłach, ostatecznie jednak sojusznicze siły zatrzymała kilkadziesiąt kilometrów od Moskwy surowa zima. W chwili radzieckiego kontrataku okazało się, że rumuńscy żołnierze nie dysponują właściwie sprzętem przeciwpancernym, który mógłby stawić czoła nowszym sowieckim czołgom takim jak IS-2 i T-34.

Postanowiono improwizować, tworząc dwa niszczyciele.

Pierwszy z nich, TACAM T-60, stanowił połączenie kadłuba zdobycznych radzieckich czołgów lekkich T-60, w których usunięto wieżę i zastąpiono otwartym przedziałem bojowym i radzieckim działem przeciwpancernym M1936 F-22 76,2 mm. W porównaniu z oryginałem wzmocniono zawieszenie, które musiało udźwignąć jakby na to nie patrzeć dosyć ciężkie działo. Zapas amunicji wynosił 44 pocisków. Uzbrojenie dodatkowe stanowił czechosłowacki karabin maszynowy ZB-53.
TACAM T-60 podczas defilady 10 maja 1943 r.

Załogę stanowiły 3 osoby, pojazd osiągał prędkość do 40 km/h, zaś jego zasięg wynosił około 200 km. Ogółem "wyprodukowano" 34 T-60ki , które brały udział w walce zarówno przeciwko Sowietom (podczas operacji jassko-kiszyniowskiej) i przeciwko Niemcom (po dołączeniu w sierpniu 1944 Rumunii do obozu alianckiego). Niestety, żaden z niszczycieli nie przetrwał wojny.
Niszczyciele czołgów TACAM T-60.
Drugi z niszczycieli, TACAM R-2 TD powstał w wyniku połączenia identycznego działa (później zastąpionego przez ZiS-3) i czołgu R-2, czyli czechosłowackiego LT vz. 35, który trafił do rumuńskich sił zbrojnych już w 1937 r.

R-2 TD charaktaeryzowały podobne osiągi co TACAM T-60, zamontowano na nim także identyczny karabin maszynowy. Ogółem wyprodukowano 20 niszczycieli R-2 i pojedynczy egzemplarz służący do szkolenia. Pojazdy te wzięły udział w walkach dopiero po sierpniu 1944 r. czyli przystąpienia do koalicji antyhitlerowskiej przez Rumunię. R-2 wykorzystano m.in. w ataku na Budapeszt i Pragę. 
R-2 w Narodowym Muzeum Wojskowym w Bukareszcie.

Jedyny zachowany egzemplarz znajduje się w kolekcji Narodowym Muzeum Wojskowym w Bukareszcie.

6. Prawie jak Ikea - szwedzki Strv m/42

Szwecja dołączyła do zacnego grona państw budującego czołgi od podstaw już w latach międzywojennych, prezentując w 1932 Strv M/31 (od szwedzkiego Stridsvagn - czołg), w 1934 L-60, a w 1938 - Strv M/38. Podczas prac nad pojazdami Szwedzi w znacznym stopniu współpracowali z Niemcami.
Stridsvagn M/31 uzbrojony w działo Bofors 37 mm.

Interesujacy Nas czołg, Strv M/42 stanowił odejście od niejako tradycyjnej konstrukcji czołgu lekkiego. Po pierwsze, był niemal dwukrotnie cięższy (25 ton) od swojego poprzednika, Strv M/40 (10 ton). 

Po drugie, zmieniono główne uzbrojenie, które u poprzedników stanowiło działo Boforsa 37 mm. Pod wpływem rozwoju broni pancernej i uzbrojenia czołgów na teatrze działań wojennych, Szwedzi postanowili zamontować działo M/41 L/34 75 mm, które posiadało podobne właściwości balistyczne jak niemieckie działo 7.5 cm KwK 37 L/24. Uzbrojenie dodatkowe stanowiły 4 karabiny maszynowe Madsen 8 mm - dwa sprzężone z działem, jeden przy włazie i jeden zamontowany w tylnej części wieży, co miało pozwolić na uniknięcie tzw. martwego pola, które oznaczało obszar, w którym czołg był "bezbronny" i podatny na tak piechoty.
Stridsvagn M/42 w 2012 r.

Strv M/42, napędzany 2 silnikami Scania-Vabis L603 o mocy 160 KM każdy albo silnikiem Volvo A8B o mocy 380 KM (zależnie od wersji), osiągał prędkość 42 km/h. Załoga liczyła 4 ludzi. 56 czołgów przerobiono później na Strv 74, które stanowiły podstawę szwedzkich wojsk pancernych w początkowej fazie zimnej wojny. Pozostałe M/42 zostały zastąpione prze brytyjskie Centuriony 3.

Stridsvagn 74.

7. "Taran" z liściem klonu - Kanadyjski czołg Ram I i II

Jak wiele państw alianckich na początku drugiej wojny światowej, Kanada nie miała nowoczesnych sił pancernych, opierała się bowiem głównie na konstrukcjach powstałych krótko po I wojnie światowej, sprzedanych przez sąsiada z południa. Wraz z ekspansją III Rzeszy i zastosowaniem taktyki blitzkriegu, stało się jasne, że Kanadyjczycy muszą zaopatrzyć się w nowe czołgi. Wielka Brytania odpadała ze względu na zaangażowanie się na wszystkich frontach i niemożność wysyłania niezbędnych maszyn do Kanady. W związku z powyższym zastanawiano się nad kupnem amerykańskiego czołgu M3. Co prawda uznano umieszczenie głównego uzbrojenia w sponsonie za przestarzały, jednak do konstrukcji kanadyjskiego czołgu wykorzystano kadłub i napęd M3.

Czołg pozornie przypominał Lee/Granta, jednak usunięto z niego sponson z działem, uzyskując w ten sposób jednolity pancerz. Dodano też wieżę, na której w wersji Ram I umieszczono działo 40 mm (w wersji II zastąpiono je działem 57 mm). Uzbrojenie dodatkowe stanowiły dwa karabiny maszynowe 7,62 mm.
Ram I.
Napęd stanowił pojedynczy silnik Continental R-975 o mocy 400 KM, pozwalający na osiągnięcie 40 km/h, znośnej dzielności terenowej i zasięgu 185 km w terenie. Załogę, podobnie jak w przypadku M3, stanowiło 5 osób.
Ram II.
Mimo całkiem udanej konstrukcji Ram zaczął wchodzić do użytku w momencie, w którym do wojny przystąpiła Ameryka, wraz z przemysłem pracującym pełną parą, produkującym masowo czołgi M4 Sherman, które wkrótce stał się podstawowymi w brytyjskich, australijskich i kanadyjskich siłach zbrojnych. Ramy nigdy nie trafiły do boju, były natomiast używane do szkoleń. Posłużyły także jako podstawa do samobieżnej haubicy Sexton i transporterów opancerzonych Kangaroo. Ogółem wyprodukowano około 2000 Ramów.

Ciekawostka via Wikipedia - "po zakończeniu wojny w 1945 Królewska Armia Holenderska otrzymała pozwolenie od rządu kanadyjskiego na przejęcie za darmo wszystkich "Ramów" znajdujących się w tymczasowych magazynach na terytorium Holandii. Z tych czołgów został sformowane dwa pierwsze bataliony pancerne w historii armii holenderskiej – 1. i 2. Batalion Czołgowy (1e en 2e Bataljon Vechtwagens), każdy z nich miał na stanie 53 czołgi. "

Transporter opancerzony Kangaroo zbudowany na podwoziu czołgu Ram.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz