czwartek, 16 lutego 2017

Luigi va alla guerra...

... Czyli włoska broń strzelecka II wojny światowej

Kiedy słyszymy połączenie "Włosi" i "II wojna światowa" w jednym zdaniu, kojarzymy raczej obrazy długich kolumn włoskich jeńców schwytanych przez Brytyjczyków podczas operacji "Compass" i klęski na praktycznie każdym froncie, nie licząc Albanii i drugiej wojny abisyńskiej. Zapominamy jednak, że ich sukcesy (a raczej brak) wynikał nie tyle z braku waleczności co z na prawdę marnego (z nielicznymi wyjątkami) sprzętu bojowego. Mówię przede wszystkim o wojskach pancernych i broni przeciwpancernej. A jak było z bronią strzelecką - pistoletami maszynowymi, karabinami itp.? Przekonajmy się.

Uno. Podstawa - Karabinek Mannlicher-Carcano wz. 1891 i karabin Mannlicher-Carcano wz. 1938

Podstawę uzbrojenia piechoty każdej armii świata na początku II wojny światowej stanowiły karabiny lub karabinki. Zgodnie z tendencją po pierwszej z wielkich wojen nacisk zaczęto kłaść na manewrowość, a co za tym idzie - dążono do skrócenia karabinów i "odchudzenia" ich. W ten sposób powstała koncepcja tzw. "karabinu jednolitego" przeznaczonego zarówno dla kawalerii, piechoty jak i służb.

We włoskiej armii absolutnie podstawową bronią były karabiny i karabinki Mannlicher-Carcano wz. 1891 i 1938. Broń oparto na karabinie Mannlicher-Mauser z 1888 r. Konstruktorem został podpułkownik Salvatore Carcano, nadzorowany przez generała Parravicino - stąd w literaturze karabiny wz.1891 często bywają określane nazwami Mannlicher-Carcano lub Parravicino-Carcano. Włosi chcieli w ten sposób dorównać zbrojącym się sąsiadom, którzy zaczęli wprowadzać nowocześniejszą broń strzelecką (Mosin wz. 1891 w Rosji czy Mannlicher wz. 1895 w królestwie Austro-Węgier).


Mannlicher Carcano modello 1891 (kb piechoty)















Początkowo karabiny produkowano w trzech wersjach:
  • karabinu
  • karabinka z krótkim łożem i integralnym składanym pod lufę bagnetem kłujnym
  • karabinek z długim nożem
Karabin przeznaczono dla piechoty, karabinek z bagnetem kłujnym - dla kawalerii, a z bagnetem nożowym - dla artylerii i służb. Broń była zasilana nabojem Paravicino - Carcano wz. 91 6,5 mm.
Na zdjęciu kolejno od lewej : nabój 7.92mm Mauser, 6.5mm i 7.35mm Carcano


Po doświadczeniach I wojny światowej i, przede wszystkim II wojny abisyńskiej, zdecydowano na przystosowanie broni do silniejszego pocisku - w ten sposób powstał Modello 1938.

Różnica między tymi dwoma karabinami polegała na zastąpieniu w modello 1938 pocisków kalibru 6,5 mm silniejszym nabojem 7,35 mm. Prędkość wylotowa sięgała nawet 820 m/s (w porównaniu z 710 m/s w przypadku pocisków 6,5 mm). Jeśli chodzi o cechy zewnętrzne odróżniające dwa karabiny, to w Mannlicher-Carcano modello 1938 był znacznie krótszy - długość całkowita wynosiła 1016 mm, a długość lufy - 540 mm. Dla porównania wymiary Modello 1891 wynosiły odpowiednio 1290 mm i 780 mm. Obydwie bronie niewiele różniły się wagowo - Modello 1891 był tylko o 0,4 kg cięższy od młodszego karabinu.

Jeśli chodzi o kwestię przezbrojenia z karabinów wz. 1891 na nowsze, cóż, jak to u Włochów - maniana - szło niesprawnie i w 1940 czyli w o momencie przystąpienia Włoch do wojny okazała się niezbyt zaawansowana. Ostatecznie produkcję nowej amunicji przerwano a nową broń wycofano do magazynów - powszechnie używano karabinów 6,5 mm, co przełożyło się negatywnie na zaopatrzenie.
Mannlicher Carcano Modello 1938 w wersji kawaleryjskiej
Po kapitulacji Włoch znaczna część Mannlicher-Carcano trafiła w ręce Niemców, którzy przystosowali karabiny do amunicji Mauser 7,92 mm. Co ciekawe, aż 94000 Modello 1938 wysłano do Finlandii, gdzie były używane pod nazwą Terni. Finowie narzekali na karabiny ze względu na nietypowy kaliber, do którego nie sposób było dostarczyć odpowiedniej ilości amunicji i stały celownik ustawiony na 300 m.Podobno przy każdej możliwej okazji porzucali Carcano i zamieniali je na karabiny zdobyte na polu bitwy, nawet rosyjskie Mosiny. Z karabinu Model 91/38 (późniejszy krewniak Mannlicher Carcano) Lee Harvey Oswald zastrzelił prezydenta Stanów Zjednoczonych Johna F. Kennedy'ego - zdjęcie poniżej.



Po wojnie karabiny Mannlicher-Carcano zastąpiono brytyjskimi Lee-Enfieldami, a później amerykańskimi samopowtarzalnymi Garandami. Szacuje się liczbę wyprodukowanych Mannlicher-Carcano wszystkich wersji na 2-3 miliony. W sumie karabin jak każdy inny, z tym, że Włosi sami stworzyli sobie problem nie doprowadzając przezbrojenia na nowy kaliber do końca.

Due. Pistolet Beretta wz. 1934 

Beretta Modello 1934
Przedsiębiorstwo produkujące pistolety Beretta powstało w Gardone Valtrompia Brescia pod nazwą Pietro Beretta już w 1680 roku! Na początku XX wieku fabrykę poddano znaczącej modernizacji, dzięki czemu stała się jednym z ważniejszych dostawców broni we Włoszech, a w okresie I wojny światowej - monopolistą na rynku pistoletów. Wraz z dojściem do władzy faszystów zarządzający Berettą podjęli jedyną słuszną w tej sytuacji decyzję - związali się z ruchem faszystowskim, dzięki czemu stali się głównym dostawcą broni strzeleckiej dla policji i wojska, oferując 4 wzory pistoletów (wizualnie niewiele różniących się od siebie i od swojego poprzednika - Beretta modello 1923):
  • Modello 1931 - używany przez marynarkę wojenną
  • Modello 1932 - oficjalnie nieprodukowany masowo, aczkolwiek używany w armii - ot taka seria prototypowa Modello 1934, różniący się od seryjnie produkowanego pistoeltu drewnianymi okładzinami i mniej eleganckim kształtem
  • Modello 1934 - model podstawowy, używany przez siły lądowe
  • Modello 1935 - używany przede wszystkim przez lotnictwo ale także marynarkę wojenną
Modello 1934 odróżniał od pozostałych wariantów kaliber i pocisk zasilający - 9x17 mm w Modello 1934 i 7,62x17 mm w pozostałych. Pozostałe różnice obrazuje poniższa tabelka.
Źródło - "Indywidualna broń strzelecka II wojny światowej", str. 200, Wydawnictwo Bellona
Broń zbierała dobre recenzje żołnierzy- dzięki dobremu wykonaniu była niezawodna, pistolet dobrze leżał w dłoni, celność była niezła dzięki małemu oporowi spustu. Beretty były używane przede wszystkim przez oficerów, ale również przez licznych podoficerów, czołgistów, lotników i marynarzy. Włochom nigdy nie udało się w 100% zaspokoić popytu na pistolet, w związku z czym  eksport był raczej niewielki i ograniczony do sojuszników z państw Osi - Niemcy przejęli zresztą sporą ilość pistoletów Beretta po kapitulacji Włoch. Po 1945 r. we wszystkich rodzajach wojsk przyjęto Modello 1934, który pozostał w użytku do 1986 (mimo, że produkcję zakończono w latach 50-tych). Wyprodukowano około 1,080,000 pistoletów Beretta Modello 1934 i około 525,000 Modello 1935.


Beretta Modello 1934 rozłożona na czynniki pierwsze.

Tre. Pistolety maszynowe Beretta 1938/1938A/1938/42, FNAB-43 i TZ-45

1. Beretta Modello 1938


Pierwszy pistolet maszynowy firmy Pietro Beretta powstał już w 1918 - Beretta M1918, drugi (po MP18) pistolet maszynowy wprowadzony do służby w czasie wojny. Kolejnym etapem było stworzenie Modello 1938, który natychmiast po przedstawieniu został wprowadzony do uzbrojenia armii włoskiej. Pistolet był bronią automatyczną o nieruchomej lufie, strzelającą ogniem pojedynczym i ciągłym - Modello 1938 posiadał przełącznik rodzaju ognia w postaci podwójnego spustu (tylny język służył do ognia ciągłego). Broń była zasilana magazynkami 10, 20, 30 i 40-nabojowymi. Rączka napinająca zamka znajdowała się po prawej stronie i poruszała się w wyfrezowanej prowadnicy.
Beretta Modello 1938 zasilany magazynkiem 30 albo 40 nabojowym.
W toku produkcji i użytkowania broni powstało kilka wersji rozowjowych. Pierwsza z nich Beretta Modello 1938A różniła się od pierwowzoru:
  • kompensatorem w postaci 4 poprzecznych otworów zamiast dwóch równoległych do przewodu lufy
  • wyeliminowaniem obsady bagnetu i dodatkowego bezpiecznika w postaci przechylanego języka spustu do ognia ciągłego
Beretta M1938A
Wszystkie wersje pistoletu używano we włoskiej armii pod nazwą "moschetto automatico mod. 1938, 1938A" czyli dokładnie "karabinek automatyczny wz. 1938, 1938A". Broń eksportowano m.in. do Rumunii (około 5000 sztuk), Niemiec (także powojennych), czy nawet Japonii, która zamówiła w 1943 r. 350 sztuk (udało się dostarczyć jedynie 50 sztuk). Broń zbierała całkiem pochlebne oceny ze względu na szybkostrzelność, wystarczająco silną amunicję, celność, solidność i odporność na zanieczyszczenia (w przeciwieństwie do włoskich karabinów maszynowych, o których dalej). 

Ostatnią masowo produkowaną podczas wojny wersją była Beretta 1938/1942 . Czym różniła się od poprzednich? 
  1. Skrócono lufę,
  2. zrezygnowano z płaszcza (zewnętrzna część lufy broni palnej która ma zapobiegać przegrzaniu lufy - to dziurkowane coś ;) ) - chłodzenie miały zapewniać masywne ścianki
  3. Kompensator miał postać dwóch poprzecznych wycięć na lufie
  4. Zastosowano celownik przerzutowy o nastawach 100 i 200 metrów.





Ostatnią produkowaną wersją była Beretta M38/49 (przyjęto do uzbrojenia przez Bundeswehrę jako MP1).

2. FNAB-43

FNAB-43 opracowano w 1942 r. w Fabbrica Nazionale d'Armi di Brescia. Pistolet był produkowany w latach 1943 - 1944 r. Wyprodukowano około 7000 sztuk - mała ilość wynikała ze skomplikowanej budowy i czasochłonnej produkcji. Broń była używana przez żołnierzy Włoskiej Republiki Socjalnej i żołnierzy niemieckich walczących w północnych Włoszech. 



Pistolet maszynowy był zasilany magazynkami 20 i 40 nabojowymi, a amunicję stanowiły naboje 9x19 mm Parabellum.


3. TZ45

Chociaż podstawowym pistoletem maszynowym używanym przez włoskich żołnierzyt była Beretta Modello 1938 różnych wersji, to nie znaczy, że inni konstruktorzy z Półwyspu Apenińskiego nie próbowała swoich sił na tym polu. Przykładem mogą być bracia Giandoso - Tonon i Zorzoli pracujący w przedsiębiorstwie Armaguerra Cremona, którzy opracowali w 1944 TZ45.




TZ45 był bronią samoczynno-samopowtarzalną, wyposażoną w stały celownik, kolbę składaną teleskopową, zasilaną magazynkami o pojemności 20 lub 40 nabojów (identycznymi jak w Berettcie 1938). W latach 1944-45 wyprodukowano na terenie Włoskiej Republiki Socjalnej około 6000 sztuk TZ45 - wszystkie rozdysponowano do jednostek zwalczających partyzantkę.




Co ciekawe licencję na TZ45 sprzedano po wojnie do Birmy, gdzie pistolet był produkowany jako BA-52. Prawdopodobnie produkcja nie trwała zbyt długo, zważając na fakt, że jedyne ocalałe egzemplarze pistoletu pochodzą z Włoch. Włosi próbowali również zainteresować armię amerykańską i brytyjską zakupem, jednak TZ45 nie uzyskał zainteresowania tych krajów.


Quattro. Karabiny maszynowe Breda Modello 30 i Breda Modello 37

1. Breda Modello 30

Fucile Mitragliatore Breda modello 30 był podstawowym ręcznym karabinem maszynowym włoskiej armii podczas II wojny światowej. Konstrukcja karabinu była dosyć nietypowa ze względu na stałe magazynki, którymi zasilana była broń i w przypadku których uszkodzenia karabin stawał się bezużyteczny - jedynym wyjściem była kompleksowa naprawa.

Kolejną wadą Modello 30 był słaby dostęp do wnętrza karabinu, co uniemożliwiało właściwe smarowanie i czyszczenie, a co za tym idzie - w warunkach tropikalnych, zwłaszcza na libijskich pustyniach, powodowało częste zacięcia. Winę ponosił też mechanizm wymyślony przez włoskich inżynierów - w karabinie zamontowano niewielki pojemnik na smar, który przy każdym strzale był wstrzykiwany do komory nabojowej, aby przeciwdziałać zakleszczeniom łuski Karabiny radziły sobie lepiej na Bałkanach i na froncie rosyjskim.


Pewna część karabinów została przystosowana do amunicji 7,35 mm, identycznego z tym, do którego próbowano przystosować karabiny Mannlicher-Carcano, ale z podobnych jak w przypadku Carcano, także i w przypadku Modello 30 modernizacja szła bardzo powoli i ostatecznie zrezygnowano z niej. W oddziałach regularnych starano się przydzielać jeden Modello 30 na drużynę (około 24-27 na batalion),  później zwiększono tę liczbę do dwóch, przez co kompania piechoty była wyposażona w sześć lkmów Breda na początku wojny i 12 pod koniec wojny.




Ze względu na duże znaczenie wsparcia, jakie zapewniały lkmy Breda, broń wydzielano przede wszystkim najbardziej doświadczonym żołnierzom. Po kapitulacji Włoch znaczna część karabinów (jak zresztą większość włoskiej broni) trafiła w ręce Niemców, którzy używali ich pod nazwą MG 099. Eks-włoskie karabiny pełniły podobną rolę co Mg 34. Mimo swoich wad, Breda Modello 30 pozostawała najbardziej śmiercionośną bronią we włoskim arsenale. Ogółem wyprodukowano około 30 000 egzemplarzy Fucile Mitragliatore Breda modello 30, co jest raczej niewielką liczbą - nie mówię tu o takich gigantach przemysłu jak USA i ich Browning M1919, czy ZSRR i DP, ale przykładowo o Wielkiej Brytanii i licencyjnie produkowanym Brenie - w 1943 r. Brytyjczycy byli w stanie wyprodukować 1000 tych karabinów maszynowych tygodniowo.

2.Miragliatrice Breda calibro 8 modello 37


Breda 37/Breda modello 37 był z kolei podstawowym ciężkim karabinem maszynowym włoskiej armi, produkowanym, podobnie jak Modello 30, w fabryce Breda. Modello 37 został rpzyjęty do uzbrojenie w 1937 r. Karabin pełnil funkcję wsparcia na szczeblu kompanii/batalionu, podczas gdy wcześniej omawiany rkm - na szczeblu drużyny/plutonu.


Modello 37 i 38 (wersja czołgowa) okazał sie zdecydowanie mniej zawodną bronią niż Modello 30 - być może ze względu na większą dbałość o ckmy, od których niejednokrotnie zależała możliwość udzielenia wsparcia całej kompanii. Zacięć nie dało się uniknąć w warunkach tropikalnych, jako, że Modello 37 dotyczyły te same wady co jego lżejszego odpowiednika. Przykładowo, przy każdym uzupełnieniu amunicji magazynek musiał być przed użyciem naoliwiony przy użyciu specjalnego mechanizmu, podobnego do tego zamontowanego w Modello 30. System ładowania tej broni był zresztą dość unikatowy - częściowo zapożyczony z karabinów maszynowych typu Hotchkiss. Sztywna, metalowa taśma z 20 nabojami wkładana była z lewego boku karabinu, w miarę wystrzeliwania naboi przesuwała się w prawo i w końcu wypadała z karabinu. W odróżnieniu od Hotchkissa, łuski nie były wyrzucane na zewnątrz po wystrzeleniu, ale były one z powrotem wkładane do ładownika. Takie rozwiązanie może świadczyć o tym, że Breda 37 była projektowana jako broń pokładowa. W broni stosowanej jako ckm konieczność usuwania łusek przed ponownym ładowaniem taśmy była dużą wadą.



Kolejną wadą Modello 37 była jego masa - sam karabin ważył 19,4 kg. Do tego należy doliczyć trójnóg, który ważył 18.8 kg, co czyniło Bredę 37 bronią dwukrotnie cięższą od niemieckich ckmów (np w przypadku MG42 masa samego karabinu wynosiła 11,6 kg). Jak łatwo się domyśleć użytkowania nie ułatwiały mało pojemne magazynki, mieszczące jedynie 20 pocisków (!). Dla porównania, niemieckie MG42 zasilane były taśmą mieszczącą 50 nabojów, a Browning 1919 taśmą mieszczącą 100, 200 (M1919A6) lub 250 (M1919A6) naboi.


Modello 37 został również przyjęty do użytku w armii portugalskiej pod nazwą Metralhadora pesada 7,92 mm m/938 Breda i był używany m.in. podczas początkowej fazie portugalskich wojen kolonialnych tj. podczas prób tłumienia powstań w Mozambiku i innych.


Cinque Fucile Armaguerra Mod. 39


Na sam koniec smaczek - Fucile Armaguerra Modello 1939, czyli włoski karabin półautomatyczny, opracowany przez Gino Revelliego, syna Abiela Bethela Revelliego, znanego z opracowania karabinu maszynowego Fiat-Revelli i pistoletu Glisenti Modello 1910. Karabin powstałw dwóch wersjach - 6,52x52 mm i 7,35x51 mm.




Karabin pomyślnie przeszedł testy we włoskiej armii, która złożyła zamówienie na 10 000 sztuk w Societa Anonima Revelli Armiguerra Manufacture w Genui. Modello 1939 pokonał międyz innymi Scotti Modello X i Breda Modello 1935 PG. W momencie dołączenia do wojny Włosi wyprodukowali prawdopodobnie 2000 z zamówionych karabinów - istna kropla w morzu potrzeb. Dodatkowym utrudnieniem były, podobnie jak w przypadku karabinów i karabinków Mannlicher-Carcano dwa rodzaje amunicji. Także w przypadku FA Modello 1939 postanowiono przekształcić broń na stary kaliber 6,5 mm, co nie było łatwe ze względu na większe ciśnienie wytwarzane przez pociski 6,5 mm. Po kapitulacji Włoch produkcje przejęli Niemcy, ale udało im się wyprodukować prawdopodobnie jedynie kilkaset karabinów.

Tu więcej włoskich karabinów automatycznych

Jeśli spodobał się Wam artykuł - prześlijcie go znajomym, udostępnijcie na Facebooku czy rozpowszechniajcie w inny sposób, dzięki!
Bibliografia:



  1. "Indywidualna broń strzelecka II wojny światowej" Roman Matuszewski, Tomasz Nowakowski, Witold Głębowicz, wydawnictwo Bellona
  2. szeroko pojęte źródła internetowe

środa, 21 września 2016

Siedmiu wspaniałych...

... czyli 7 najmniej znanych konstrukcji pancernych II wojny światowej


Każdy interesujący się choć w najmniejszym zakresie tematyka II wojny światowej kojarzy najpopularniejsze czołgi używane podczas konfliktu - radzieckie T-34, amerykańskie M4 Sherman czy niemieckie Pantery i Tygrysy. Zapominamy jednak o konstrukcjach mniej znanych, które miały większy lub mniejszy wpływ na działania wojenne podczas najbardziej krwawego konfliktu w historii świata. Trudno opisać każdą nieznaną maszynę, dlatego wybrałem 7 najciekawszych, które trafiły do, nazwijmy to, produkcji seryjnej czyli wyszły poza deski kreślarskie i fazę prototypu.

T-34/76 uzbrojone prawdopodobnie w działo 76,2 mm L-11 albo F-34 76,2 mm.


1. Czołg pościgowy z antypodów- Sentinel AC1 - AC3


Australia w momencie wybuchu II wojny światowej nie posiadała rozwiniętego przemysłu pozwalającego na budowę własnych pojazdów pancernych, ba, nie miała nawet przemysłu motoryzacyjnego z prawdziwego zdarzenia, który można w razie konfliktu przestawić na produkcję wojenną. Sytuacja zrobiła się jeszcze poważniejsza wraz z gwałtownymi postępami wojsk japońskich na Pacyfiku. 

Prace nad Sentinelem rozpoczęły się jeszcze w listopadzie 1940 r., pierwsze prototypy pojawiły się już w lipcu 1941, a egzemplarze seryjne - w styczniu 1942 r. Na rozpoczęcie produkcji miało niewątpliwie wpływ wypowiedzenie przez Australię i państwa alianckie wojny Japonii.

Sentinel AC1
Pierwsza wersja, AC1 (od "Australian Cruiser 1") był uzbrojony w 2-funtową armatę OQF Mk IX (40 mm) i 2 karabiny maszynowe 7,62 mm. Czołg napędzały trzy silniki Cadillaca o mocy 86 kW (117 KM) i pojemności 5,7l pracujących w układzie „liścia koniczyny”. Wały napędowe ze wszystkich silników spotykały się w skrzyni transferowej umieszczonej pod wieżą armatnią, a stamtąd pojedynczy wał przechodził do przodu do głównej skrzyni przekładniowej. Załogę stanowiło 5 żołnierzy.

Sentinel AC3
Dosyć szybko okazało się, że działo 40 mm jest niewystarczające do przebicia pancerzy wielu czołgów, z którymi Australijczycy mieli się zetknąć, a jeśli nie niewystarczające, to na pewno nie wystarczająco skuteczna. W wersji AC3 zastosowano 25-funtową haubicoarmatę Royal Ordnance QF 25-pounder i zastąpiono układ "liścia koniczyny"trzema identycznymi silnikami pracującymi na wspólnym wale korbowym. Kolejną wersję, AC4 uzbrojono w świetne 17 funtowe działo ppanc. (76,2 mm).

Sentinel AC4
Sentinele nie ujrzały boju, służyły bowiem przede wszystkim do szkoleń, zastąpione w jednostkach liniowych przez masowo produkowane czołgi amerykańskie i brytyjskie. Ogółem wyprodukowano 66 egzemplarzy czołgu wszystkich wersji. Sentinele osiągały prędkość 48 km/h i miały zasięg do 320 km.


2. "Jak się nie ma co się lubi..." czyli fińskie działo samobieżne B-42

W 1941 r. Finowie przyłączyli się do niemieckiego ataku na ZSRR, w ramach tzw. "wojny kontynuacyjnej", chcąc odzyskać tereny tracone w wyniku wojny zimowej. Aby zapewnić swoim żołnierzom właściwe wsparcie, Finowie postanowili stworzyć działo szturmowe, powstałe ostatecznie z połączenia brytyjskiej haubicy 4,5 cala (114 mm) i podwozia zdobycznych radzieckich czołgów lekkich BT-7. Ze względu na nikłą ilość dostępnych materiałów udało się skonstruować jedynie 18 dział oznaczonych jako "BT-42". Zastosowanie konstrukcji wieżowej (a nie tak jak w przypadku większości dział samobieżnych - bezwieżowej) pozwoliła trzyosobowej załodze na większą elastyczność działania.
BT-42 w Muzeum Czołgów w Parola.


BT-42 pojawiły się na froncie w 1943 r. gdzie użyto ich przeciwko sowieckim umocnieniom nad rzeką Świr. Działo, mimo ogromnego kalibru, okazało się bezskuteczne przeciwko nieprzyjacielskim czołgom, zwłaszcza nowszym modelom T-34. Niewiele dało opracowanie amunicji przeciwpancernej. Dodatkowymi wadami była wysoka sylwetka, ułatwiająca trafienie przez nieprzyjaciela, a także silniki, które miały w 1943-44 już 3-4 lata, a o wymianę silników raczej trudno z wiadomych względów.

Rysunek techniczny BT-42, zwróćcie uwagę na podobieństwo do wieży radzieckiego KW-2.

Do końca wojny dotrwało 10 egzemplarzy BT-42, do dnia dzisiejszego (podobno forma niepoprawna) tylko jeden, wystawiony obecnie w Muzeum Czołgów w Parola.


3. Zdobywca Singapuru - japoński Typ 95 Ha-Go

Japońskie czołgi II wojny światowej uchodzą za jedne z najgorszych pojazdów tego typu używanych podczas konfliktu. Konkurować z nimi mogą chyba jedynie włoskie i brytyjskie czołgi lekkie, z tym, że Brytole wyprodukowali kilka całkiem udanych maszyn (chociażby Cromwelle, czy amerykańskie Shermany, na których zamontowano brytyjskie działo 17-funtowe), Włosi i Japończycy - niekoniecznie. W przeciwieństwie jednak do swoich sojuszników, "pancerni samurajowie" osiągali w boju pewne sukcesy, przynajmniej w latach przedwojennych i początkowej fazie konfliktu, o czym dalej.
Typ 95 z 7 Pułku Czołgów zniszczony na wyspie Tinian

Na początku lat trzydziestych japońska armia zgłosiła zapotrzebowanie na nowy wóz bojowy przeznaczony dla jednostek piechoty zmechanizowanej. Wersja prototypowa została zaprezentowana w 1934 r., dwa lata później ruszyła produkcja masowa. Typ 95 stał się nie tylko podstawowym czołgiem japońskich sił zbrojnych, lecz także najliczniej produkowanym - wg japońskich źródeł, zakłady Mitsubishi Heavy Industries wyprodukowały 2378 egzemplarzy, co oczywiście jest niewielką ilością w porównaniu np. z 49 tysiącami Shermanów.


Tu należałoby rozszyfrować nazwę nazwę japońskiego czołgu. W sposób dosyć łatwy do przyswojenia sposób zrobiono to na Wikipedii - "Podczas testów, a także w zakładach Mitsubishi Heavy Industries czołg oznaczony był jako Ha-Go. Ha jest trzecią sylabą japońskiego "alfabetu" (iroha). W nazewnictwie stosowanym w Mitsubishi oznaczało to, iż jest to trzeci model czołgu, po Typ 89 Chi-Ro (Yi-Go) i czołgu ciężkim Typ 95, wyprodukowany w tej firmie. Spotykane są też nazwy Ke-Go i Kyu-Go (po japońsku: "dziewięćdziesiąt pięć").

Największą zaletą czołgu była niewątpliwie jego szybkość maksymalna wynosząca 45 km/h czyli jedynie 7 km/h mniej niż prędkość radzieckiego "autostradowego" czołgu BT-5 poruszającego się na gąsienicach. Pojazd miał niewątpliwie więcej wad.
  1. Po pierwsze, opancerzenie. Już w latach 30-tych japońscy oficerowie opiniujący pojazd narzekali na 12 cm stali chroniące załogę. Co więcej, płyty montowane na szkielecie z kątowników były za pomocą nitów i śrub, a jedynie tam, gdzie pozwalała na to technologia, używane było spawanie. Trafienie w nitowany pancerz, pomijając jego relatywnie niska grubość, mogło zakończyć się masakrą załogi poszatkowanej latającymi nitami.
  2. Po drugie, uzbrojenie. Działo 37 mm było w stanie przebić pancerz o grubości 45 mm z odległości 300 m i 25 mm z 500 m (o około 100 m gorzej niż działo Boforsa).
  3. Po trzecie, zaangażowanie dowódcy w obsługę działa - podobny błąd popełniono przy konstruowaniu czołgów francuskich.
Rysunek techniczny Typ 95

Początkowe sukcesy japońscy pancerniacy zawdzięczali nie wyższości technicznej, a albo elementowi zaskoczenia (jak w przypadku Brytyjczyków w Singapurze), albo braku przeciwnika uzbrojonego w broń pancerną lub przeciwpancerną. Sytuacja uległa zmianie kiedy Typ 95 starły się z amerykańską piechotą morską uzbrojoną w skuteczną broń przeciwpancerną, nie mówiąc już o znacznie lepszych czołgach i wsparciu. 





50 egzemplarzy czołgu sprzedano Tajlandii, gdzie służyły do 1952 r. kiedy zastąpiono je amerykańskimi M24 Chaffee. Czołgi zdobyte na Armii Kwantuńskiej w 1945 Sowieci przekazali chińskim komunistom, którzy użyli ich przeciwko Kuomintangowi.

4. Niedoceniony i niewłaściwie wykorzystany - Somua S-35 


O Francuzach podczas drugiej wojny światowej powstały niezliczone żarty i anegdoty. Zarzucamy im, że zostawili Nas na pastwę losu we wrześniu 1939 r. (choć już w drugim tygodniu polska obrona się posypała i francuska armia, zdemobilizowana praktycznie od końca I wojny światowej nie zdążyła się "zebrać"), śmiejemy z porażki w 1940 r. Prawda jest taka, że we Francuzach nadal żywe były obrazy krwawych starć w okopach z lat 1914-18, a społeczeństwo francuskie odzwyczaiło się od wojny. Zawiodło również francuskie dowództwo i doktryna walki, w tym interesująca Nas doktryna walki pancernej, polegająca przede wszystkim na użyciu czołgów jako broni wsparcia piechoty.
Rysunek techniczny czołgu Somua S-35

Na uwagę zasługuje wiele francuskich konstrukcji pancernych, które z łatwością mogły poradzić sobie z większością niemieckich czołgów. Najbardziej, moim zdaniem, zapomnianym czołgiem jest Somua S-35, powstały w wyniku reorganizacji francuskich jednostek kawalerii w latach trzydziestych.


Somua używana przez Niemców
Nowością we francuskiej konstrukcji było zastosowanie, jako w pierwszym czołgu na świecie, techniki odlewania zarówno wieży jak i kadłuba, która zastąpiła zawodne nitowanie. Nowatorskie rozwiązanie stanowił także elektryczny napęd wieży, który znacznie ułatwiał prowadzenie ognia w walce manewrowej. Co więcej, w czołgach Somua powszechniej montowano radiostacje, podczas gdy najczęściej spotykaną formą komunikacji między załogami czołgów w latach trzydziestych była komunikacja ręczna.


Kolejnymi zaletami czołgu było silne opancerzenie (20 - 40 mm vs maksymalnie 20 mm w przypadku najcięższego niemieckiego czołgu w 1940 r. czyli PzKpfw IV Ausf. A) i przyzwoite uzbrojenie czyli działo Puteaux SA 35 kalibru 47 mm L/32 z zapasem 84 pocisków, które mogło zniszczyć właściwie każdy nieprzyjacielski czołg.





Wady? Przede wszystkim zaangażowanie dowódcy w obsługę działa (załogę czołgu stanowiły 3 osoby), trudno uznać za nią błędną doktrynę użycia, która była winą dowództwa, nie konstruktorów czołgu. 

Do 1 maja 1940 roku do jednostek zostało przekazanych 416 sztuk S-35, które wzięły udział m.in. w bitwach pod Arras i pod Hannut. Zdobyte egzemplarze Niemcy używali głównie do szkolenia załóg, część przekazali swoim sojusznikom (Włochom, Węgrom i Bułgarom).


5. Mały sojusznik III Rzeszy - rumuńskie niszczyciele czołgów TACAM T-60 i R-2 TD

Rumunia była, wbrew nagłówkowi, istotnym sprzymierzeńcem hitlerowców, głównie ze względu na pola roponośne w Ploeszti, napędzające właściwie niemiecką machinę wojenną. Bukareszt co prawda zachowywał w pierwszych latach wojny neutralność, o przystąpieniu do wojny zdecydowano dopiero w czerwcu 1941 r. wraz z rozpoczęciem operacji "Barbarossa". Państwom Osi udało się co prawda pokonać linie obronne Sowietów, zamykając miliony z nich w morderczych kotłach, ostatecznie jednak sojusznicze siły zatrzymała kilkadziesiąt kilometrów od Moskwy surowa zima. W chwili radzieckiego kontrataku okazało się, że rumuńscy żołnierze nie dysponują właściwie sprzętem przeciwpancernym, który mógłby stawić czoła nowszym sowieckim czołgom takim jak IS-2 i T-34.

Postanowiono improwizować, tworząc dwa niszczyciele.

Pierwszy z nich, TACAM T-60, stanowił połączenie kadłuba zdobycznych radzieckich czołgów lekkich T-60, w których usunięto wieżę i zastąpiono otwartym przedziałem bojowym i radzieckim działem przeciwpancernym M1936 F-22 76,2 mm. W porównaniu z oryginałem wzmocniono zawieszenie, które musiało udźwignąć jakby na to nie patrzeć dosyć ciężkie działo. Zapas amunicji wynosił 44 pocisków. Uzbrojenie dodatkowe stanowił czechosłowacki karabin maszynowy ZB-53.
TACAM T-60 podczas defilady 10 maja 1943 r.

Załogę stanowiły 3 osoby, pojazd osiągał prędkość do 40 km/h, zaś jego zasięg wynosił około 200 km. Ogółem "wyprodukowano" 34 T-60ki , które brały udział w walce zarówno przeciwko Sowietom (podczas operacji jassko-kiszyniowskiej) i przeciwko Niemcom (po dołączeniu w sierpniu 1944 Rumunii do obozu alianckiego). Niestety, żaden z niszczycieli nie przetrwał wojny.
Niszczyciele czołgów TACAM T-60.
Drugi z niszczycieli, TACAM R-2 TD powstał w wyniku połączenia identycznego działa (później zastąpionego przez ZiS-3) i czołgu R-2, czyli czechosłowackiego LT vz. 35, który trafił do rumuńskich sił zbrojnych już w 1937 r.

R-2 TD charaktaeryzowały podobne osiągi co TACAM T-60, zamontowano na nim także identyczny karabin maszynowy. Ogółem wyprodukowano 20 niszczycieli R-2 i pojedynczy egzemplarz służący do szkolenia. Pojazdy te wzięły udział w walkach dopiero po sierpniu 1944 r. czyli przystąpienia do koalicji antyhitlerowskiej przez Rumunię. R-2 wykorzystano m.in. w ataku na Budapeszt i Pragę. 
R-2 w Narodowym Muzeum Wojskowym w Bukareszcie.

Jedyny zachowany egzemplarz znajduje się w kolekcji Narodowym Muzeum Wojskowym w Bukareszcie.

6. Prawie jak Ikea - szwedzki Strv m/42

Szwecja dołączyła do zacnego grona państw budującego czołgi od podstaw już w latach międzywojennych, prezentując w 1932 Strv M/31 (od szwedzkiego Stridsvagn - czołg), w 1934 L-60, a w 1938 - Strv M/38. Podczas prac nad pojazdami Szwedzi w znacznym stopniu współpracowali z Niemcami.
Stridsvagn M/31 uzbrojony w działo Bofors 37 mm.

Interesujacy Nas czołg, Strv M/42 stanowił odejście od niejako tradycyjnej konstrukcji czołgu lekkiego. Po pierwsze, był niemal dwukrotnie cięższy (25 ton) od swojego poprzednika, Strv M/40 (10 ton). 

Po drugie, zmieniono główne uzbrojenie, które u poprzedników stanowiło działo Boforsa 37 mm. Pod wpływem rozwoju broni pancernej i uzbrojenia czołgów na teatrze działań wojennych, Szwedzi postanowili zamontować działo M/41 L/34 75 mm, które posiadało podobne właściwości balistyczne jak niemieckie działo 7.5 cm KwK 37 L/24. Uzbrojenie dodatkowe stanowiły 4 karabiny maszynowe Madsen 8 mm - dwa sprzężone z działem, jeden przy włazie i jeden zamontowany w tylnej części wieży, co miało pozwolić na uniknięcie tzw. martwego pola, które oznaczało obszar, w którym czołg był "bezbronny" i podatny na tak piechoty.
Stridsvagn M/42 w 2012 r.

Strv M/42, napędzany 2 silnikami Scania-Vabis L603 o mocy 160 KM każdy albo silnikiem Volvo A8B o mocy 380 KM (zależnie od wersji), osiągał prędkość 42 km/h. Załoga liczyła 4 ludzi. 56 czołgów przerobiono później na Strv 74, które stanowiły podstawę szwedzkich wojsk pancernych w początkowej fazie zimnej wojny. Pozostałe M/42 zostały zastąpione prze brytyjskie Centuriony 3.

Stridsvagn 74.

7. "Taran" z liściem klonu - Kanadyjski czołg Ram I i II

Jak wiele państw alianckich na początku drugiej wojny światowej, Kanada nie miała nowoczesnych sił pancernych, opierała się bowiem głównie na konstrukcjach powstałych krótko po I wojnie światowej, sprzedanych przez sąsiada z południa. Wraz z ekspansją III Rzeszy i zastosowaniem taktyki blitzkriegu, stało się jasne, że Kanadyjczycy muszą zaopatrzyć się w nowe czołgi. Wielka Brytania odpadała ze względu na zaangażowanie się na wszystkich frontach i niemożność wysyłania niezbędnych maszyn do Kanady. W związku z powyższym zastanawiano się nad kupnem amerykańskiego czołgu M3. Co prawda uznano umieszczenie głównego uzbrojenia w sponsonie za przestarzały, jednak do konstrukcji kanadyjskiego czołgu wykorzystano kadłub i napęd M3.

Czołg pozornie przypominał Lee/Granta, jednak usunięto z niego sponson z działem, uzyskując w ten sposób jednolity pancerz. Dodano też wieżę, na której w wersji Ram I umieszczono działo 40 mm (w wersji II zastąpiono je działem 57 mm). Uzbrojenie dodatkowe stanowiły dwa karabiny maszynowe 7,62 mm.
Ram I.
Napęd stanowił pojedynczy silnik Continental R-975 o mocy 400 KM, pozwalający na osiągnięcie 40 km/h, znośnej dzielności terenowej i zasięgu 185 km w terenie. Załogę, podobnie jak w przypadku M3, stanowiło 5 osób.
Ram II.
Mimo całkiem udanej konstrukcji Ram zaczął wchodzić do użytku w momencie, w którym do wojny przystąpiła Ameryka, wraz z przemysłem pracującym pełną parą, produkującym masowo czołgi M4 Sherman, które wkrótce stał się podstawowymi w brytyjskich, australijskich i kanadyjskich siłach zbrojnych. Ramy nigdy nie trafiły do boju, były natomiast używane do szkoleń. Posłużyły także jako podstawa do samobieżnej haubicy Sexton i transporterów opancerzonych Kangaroo. Ogółem wyprodukowano około 2000 Ramów.

Ciekawostka via Wikipedia - "po zakończeniu wojny w 1945 Królewska Armia Holenderska otrzymała pozwolenie od rządu kanadyjskiego na przejęcie za darmo wszystkich "Ramów" znajdujących się w tymczasowych magazynach na terytorium Holandii. Z tych czołgów został sformowane dwa pierwsze bataliony pancerne w historii armii holenderskiej – 1. i 2. Batalion Czołgowy (1e en 2e Bataljon Vechtwagens), każdy z nich miał na stanie 53 czołgi. "

Transporter opancerzony Kangaroo zbudowany na podwoziu czołgu Ram.



czwartek, 18 sierpnia 2016

Força Expedicionária Brasileira - Brazylijski Korpus Ekspedycyjny...


... czyli udział Brazylii w II wojnie światowej

Droga do wojny

1 września 1939 r. wybuchła II wojna światowa, najbardziej krwawy konflikt w historii ludzkości, który miał pochłonąć około 60 mln istnień ludzkich, i w który zaangażowały się prawie wszystkie istniejące wówczas państwa - od Polski, przez Mongolię i Japonię, aż po Chile i Związek Południowej Afryki. Niektóre z nich, tak jak Polska czy Francja, dołączyły do wojny już w pierwszych jej dniach, znaczna jednak część przystąpiła do konfliktu dopiero w 1944-45, chcąc znaleźć się w obozie zwycięzców (tak jak prawie wszystkie państwa Ameryki Południowej).

O ile pamiętamy o udziale Naszego własnego kraju w wojnie, o tzw. Wielkiej Czwórce (USA, ZSRR, Wielka Brytania i Chiny), to zapominamy o żołnierzach pozostałych państw, których udział w wojnie, w porównaniu z gigantycznymi armiami alianckimi, można uznać za niewielki, marginalny, to niemniej jednak, moim zdaniem, warto o nich wspomnieć. Według mnie, takim państwem jest Brazylia.


Brazylia, rządzona przez wojskową juntę Getúlio Vargasa, zachowywała od początku II wojny światowej neutralność, handlując z obydwoma blokami państw. Niechęć do przystąpienia do któregoś z nich wynikała z faktu, że pokonanie faszystowskich Niemiec i Włoch, mogło oznaczać początek dążeń Brazylijczyków do wprowadzenia ustroju demokratycznego w państwie. Vargas nie mógł jednak pozostawać neutralny - wraz z postępem na frontach, Amerykanie zaczęli na niego naciskać, co zaowocowało utworzeniem brazylijsko-amerykańskiej Komisji Obrony, której działania miały zacieśnić więzy wojskowe między obydwoma krajami.

Getúlio Dornelles Vargas, prezydent Brazylii.

Mimo, iż Brazylia pozostawała neutralna, zwiększona współpraca z Aliantami doprowadziła do ogłoszenia przez brazylijski rząd zerwania kontaktów z Niemcami, Włochami i Japonią, na konferencji w Rio de Janeiro w styczniu 1942 r. Skutkiem tego oświadczenia było zatopienie przez niemieckie okręty podwodne łącznie 13 brazylijskich statków handlowych. Brazylia pozostawała cały czas krajem neutralnym, jednak protesty ludności, która domagała się wojny i powtarzające się ataki na niemieckie społeczności w miastach, nie pozostawiły rządowi wyboru - z dniem 22 sierpnia 1944 r. Brazylia znalazła się w stanie wojny z Niemcami i Włochami.

Przygotowania do walki i dowództwo


Wkrótce po wypowiedzeniu wojny brazylijski rząd rozpoczął przygotowania do wysłania korpusu ekspedycyjnego do Europy. Nie było to łatwe przedsięwzięcie - Brazylia była krajem, którego gospodarka była nastawiona przede wszystkim na rolnictwo, nie posiadała przemysłu ciężkiego mogącego stanowić wsparcie dla kampanii wojennej, a znaczną część społeczeństwa stanowili analfabeci. Ponadto, do przyczyn, które wskazałem wcześniej (niechęć rządu do przystąpienia do wojny, w obawie o możliwość wprowadzenia demokratycznych zmian) doszły niesnaski między brazylijskimi a amerykańskimi oficjelami - co do wielkości korpusu, miejsca szkolenia itp.

Ostatecznie Brazylijczykom udało się zebrać korpus o sile jednej dywizji (25 000 ludzi wraz z uzupełnieniami i służbami pomocniczymi), choć początkowe plany zakładały wystawienie armii liczącej 100 000 ludzi. BEF (Brazilian Expedition Force) został skierowany na front włoski.


1 Dywizja Brazylijskiego Korpusu Ekspedycyjnego ( z portugalskiego -  Força Expedicionária Brasileira) została podporządkowana 15 Grupie Armii dowodzonej przez marszałka Harolda Alexandra (zastąpionego następnie przez generała Marka Clarka). Sztab BEF stanowił łącznik z brazylisjkim naczelnym dowództwem w Rio de Janeiro. Dowódcą BEF został generał Mascarenhas de Morais, dowódcą 6 Pułkowej Grupy Bojowej (pierwszej jednostki, która wylądowała we Włoszech) został generał Zenobio da Costa, a dowódcą artylerii - generał Cordeiro de Farias.

Generał de Morais (Moraes)
Wyposażenie jednostek stanowił sprzęt amerykański. Przykładowo 1oGAVCA (1 Grupa Myśliwska, Grupo de Aviação de Caça) latała na Republic P-47 Thunderbolt.



Przybycie na front i udział w walkach

Pierwsza jednostka BEF, 6 Pułkowa Grupa Bojowa, licząca około 5000 żołnierzy, opuściła Brazylię 2 czerwca 1944 r. na pokładzie USNS General Mann. Po dwutygodniowym rejsie dotarła do Neapolu, gdzie miała dołączyć do US Task Force 45. Brazylijczyków potraktowano dosyć chłodno - ponieważ nie zostały im przydzielone kwatery, żołnierze musieli spać w porcie. Czas jaki spędzili w Neapolu wykorzystali na uzupełnienie wyposażenia (Brazylijczycy lądowali we Włoszech bez broni) i szkolenie pod amerykańskim nadzorem - przygotowanie w kraju było raczej nikłe, mimo 2 letniego stanu wojny.

USS General W. A. Mann, transportowiec, na pokładzie którego BEF przypłynął do Włoch.

W sierpniu jednostkę przeniesiono do miejscowości Tarquinia, oddalonej od Neapolu o 350 km, gdzie dołączyła do amerykańskiego IV Korpusu, składającej się z mieszaniny różnych oddziałów - afroamerykańskiej 92 Dywizji Piechoty i 442 Pułku Piechoty składającego się z ... Japończyków (sic!), a także podlegających Brytyjczykom oddziałów z Nowej Zelandii, Kanady, Indii itp. W IV Korpusie znaleźli się też Polacy, Czesi, Słowacy, Grecy, włoscy antyfaszyści i francuskie oddziały kolonialne.

BEF ma na swoim koncie zwycieśtwa w bitwach o miasta Massarosa, Camaiore, Sprassasso i inne. Pierwszym zadaniem jakie otrzymał, wraz z amerykańską 370 Pułkową Grupą Bojową, były misje zwiadowcze. Później oddziały brazylijskie częściowo wypełniły lukę, jaka powstała w wyniku wycofania amerykańskiego VI Korpusu i francuskiego Korpusu Ekspedycyjnego, które wzięły udział w operacji "Dragoon" (inwazja w południowej Francji).
Brazylijscy żołnierze we Włoszech (prawdopodobnie oddziały górskie).


Warto wspomnieć o udziale Brazylijczyków w walkach w okolicach Fornovo, gdzie 28 kwietnia 1945 r. wzięto do niewoli 13000 żołnierzy wroga - Niemców z 148 Dywizji Piechoty i 90 Dywizji Grenadierów Pancernych oraz członków włoskiej Dywizji Bersaglieri (piechota górska) "Italia". Akcja Brazylijczyków zaskoczyła niemieckie dowództwo, które planowało przeprowadzić kontratak na pozycje 5 Armii - z tego względu Niemcy pozostawili wiele nietkniętych mostów na rzecze Po. Kontratak miał zwiększyć szanse na korzystniejsze rozstrzygnięcia rokowań pokojowych toczących się w Casercie. Dzięki Brazylijczykom to 5 Armia przeszła po tych mostach i zaatakowała Niemców, którym nie pozostało nic innego jak tylko bezwarunkowa kapitulacja.
Niemiecki generał Otto Fretter-Pico i brazylijscy żołnierze po bitwie pod Fornovo.


Swój szlak bojowy Brazylijczycy zakończyli na granicy włosko-francuskiej w Susie, nieopodal Turynu, gdzie połączyli się z siłami francuskimi.

Pewien wkład w wysiłek wojenny mieli też brazylijskie siły powietrzne - piloci i personel z 1 Grupo de Aviação de Caça, łącznie 350 ludzi, w tym 48 pilotów. Podczas walk utracono 22 pilotów - 5 od ognia przeciwlotniczego, 8 zostało zestrzelonych nad terytorium wroga i musiało ratować się skokiem ze spadochronem, 6 zostało zwolnionych ze służby ze względu na załamanie nerwowe, a 3 zginęło w wypadkach.
"Brazylijski" P-47 Thunderbolt.

Brazylijski dywizjon ukończył 445 misji wykonując łącznie 2546 lotów (5465 godzin). Zniszczył ponad 1300 pojazdów przeciwnika, 13 wagonów, 8 samochodów opancerzonych, 25 mostów oraz 31 składów paliwa lub amunicji. XXII Dowództwo Lotnicze potwierdziło skuteczność brazylijskich lotników, odnotowując, że, co prawda Brazylijczycy wykonali jedynie 5% ogółu misji wszystkich dywizjonów podlegających Dowództwu, ale w tych 5% zmieściło się m.in. 85% zniszczonych przez wszystkie dywizjony składy amunicji. 

Łącznie lotnicy BEF:
  1. wystrzelili 1,180,200 pocisków 12,7 mm, 850 rakiet
  2. zużyli 4,058,651 litrów benzyny
  3. zrzucili 4442 bomb
Jednostką niejako towarzyszącą części lądowej BEF był 1 E.L.O. (portugalski akronim oznaczający Esquadrilha de Ligação e Observação - Dywizjon Zwiadowczy i Łącznikowy), latający na Piper L-4H.
Brazylijski L-4H należący do 1 E.L.O..
Ogółem BEF wziął do niewoli 20,573 żołnierzy wojsk Osi, w tym 2 generałów i 892 oficerów. Brazylijczycy stracili podczas całej II wojny światowej 948 żołnierzy, służących we wszystkich trzech rodzajach sił zbrojnych - marynarka wojenna nie wchodziła w skład BEF, ale wniosła znaczny wkład wojenny w walkach z U-bootami na południowym Atlantyku.

Przydomek

Ze względu na początkową niechęć do zwiększenia zaangażowania w konflikt przez brazylijski rząd, w Brazylii powstało powiedzenie - "prędzej wąż zapali fajkę, niż BEF wyruszy na front", czyli w oryginale "Mais fácil uma cobra fumar um cachimbo, do que a FEB embarcar para o combate". Ot, takie Nasze "prędzej mi kaktus na dłoni wyrośnie". W związku z powyższym brazylijscy żołnierze wchodzący w skład BEF nazywali siebie "Cobra Fumantes", czyli "palące węże". Nosili także naszywki przedstawiające węża palącego fajkę. Często zdarzało się, że na moździerzach umieszczali napisy "A cobra esta fumando", czyli "wąż pali (fajkę)". Po wojnie znaczenie powiedzenia odwróciło się i zaczęło oznaczać, że coś na pewno się stanie i to stanie się nagle.
Odznaka Brazylijskiego Korpusu Ekspedycyjnego.

Podsumowanie

Choć większość strat Niemcy ponieśli na froncie wschodnim, co zmniejsza nawet kolosalny wysiłek aliantów zachodnich, nie umniejsza to odwadze i wkładowi, jaki wnieśli brazylijscy żołnierze do ogólnego wysiłku sprzymierzonych. Ba, Brazylia, była jedynym niepodległym państwem w Ameryce Południowej, które wysłało swoich żołnierzy za granicę - większość państw, jak wspomniałem wcześniej ograniczyła się do wypowiedzenia wojny III Rzeszy w 1945 r., kiedy Niemcy nie stanowiły już większego zagrożenia. Żeby nie wyolbrzymiać jednak udziału Brazylijczyków (co mamy często w zwyczaju mówiąc o własnych żołnierzach), wspomnę tylko, że dywizja brazylijska była tylko jedna spośród 30 alianckich jednostek (20 dywizji i 10 brygad) na froncie włoskim i choć dywizja odgrywała ważną rolę w sektorach, w których stacjonowała, to żaden z tych sektorów nie odgrywał pierwszorzędnej roli w szerszym ujęciu frontu - w końcu sam front miał charakter raczej drugorzędny, zwłaszcza po lądowaniu aliantów w Normandii i południowej Francji.




Kamil Modrzyk